Odwoływanie się banków od wyroków w sprawach frankowych – kiedy banki przestaną składać apelacje?
Strona przegrywająca sprawę w sądzie pierwszej instancji ma prawo do złożenia apelacji od takiego wyroku. Tzw. dwuinstancyjność jest uzasadniona i dotyczyć może każdego procesu, pozwalając na weryfikację wydanego przez sąd pierwszej instancji wyroku. W sytuacji, w której jedna ze stron się odwołuje, sprawa trafia do wyższej instancji, która ponownie weryfikuje sprawę. Sąd odwoławczy po zapoznaniu się z wniesioną apelacją może uchylić lub zmodyfikować zaskarżony wyrok. Ma też możliwość oddalenia apelacji, co skutkuje tym, że orzeczenie sądu pierwszej instancji pozostaje takie samo.
Jeśli chodzi o frankowiczów, to w zasadzie stroną wnoszącą apelacje są jedynie banki. Wprawdzie mają one świadomość, że orzeczenie pierwszej instancji nie zostanie zmienione, to odwołując się od wydanego wyroku banki zyskują czas, dlatego że opóźniają uzyskanie prawomocnego orzeczenia, co nie jest korzystne dla frankowiczów. Można mieć jednak nadzieję, że banki na pewnym etapie przestaną składać apelacje.
Banki jeszcze do dzisiaj stawiają wyraźny opór w sprawach frankowych. Chwytają się każdej, nawet absurdalnej, argumentacji, by przedłużyć trwający proces. Mimo tego, że banki zdają sobie sprawę z tego, że ich starania nie przełożą się na wynik przewodu sądowego, chcą w ten sposób zniechęcić kolejnych frankowiczów do składania pozwów.
Doświadczenie sądów pierwszej instancji jest na tyle duże, a sprawy dotychczas zakończone w większości skutkują nieważnością umów kredytowych, zgodnie z kształtującą się linią orzeczniczą Sądu Najwyższego. W efekcie składane przez banki apelacje odbijają się od ściany i wyroki sądów pierwszej instancji są utrzymywane w mocy przez sądy drugoinstancyjne. Mocno ugruntowane orzecznictwo, chwiejąca się u podstaw argumentacja banków, brak jakichkolwiek podstaw do wytykania sądom błędów skutecznie powinny zniechęcać banki do składania apelacji.
Obłożenie sądów sprawami frankowymi jest wyjątkowo duże, a zaangażowanie banków na tyle intensywne, że mogą one także nie nadążać ze składaniem kolejnych apelacji od niekorzystnych wyroków. Zauważmy, że w tej chwili rozstrzygane są losy kilkudziesięciu tysięcy spraw kredytów frankowych. Co więcej, sądy coraz lepiej radzą sobie z rozstrzyganiem tych spraw, ze względu na olbrzymią już ilość wydanych orzeczeń i zebrane w tej materii olbrzymie doświadczenie. Miesięcznie bank może przegrywać nawet kilkadziesiąt spraw, może bankom zabraknąć sił, by odwoływać się od kolejnych wyroków.
Z powyższych względów można oczekiwać, że w jakiejś perspektywie czasu banki będą wnosić mniejszą ilość apelacji. Dla frankowiczów ten trend jest zdecydowanie pozytywny, ponieważ oznacza coraz szybsze wydawanie prawomocnych wyroków, co pozwala pozbyć się kredytu udzielonego we frankach w znacznie krótszym czasie.
Warto też przyjrzeć się samej argumentacji, którą banki stosują w sprawach frankowych. Jedną z podstawowych jest ta odnosząca się do tego, że kredytobiorca zdawał sobie sprawę z tego co robi i otrzymał informację związaną z ryzykiem kursowym, a jednak zdecydował się na taki kredyt. Jak się okazuje, taki argument mocno rozmija się z prawdą. Nawet te osoby, które nie zaciągały frankowych kredytów nie raz spotkały się z informacją, jakoby kredyt we frankach był całkowicie bezpieczny, a kurs tej waluty niezwykle stabilny. Co więcej, banki nie zadawały sobie trudy, by wspomnieć o tym, że jeśli kurs franka wzrośnie, to znacznie wzrośnie kredyt. I to nie tylko część odsetkowa, ale także kapitałowa. Znajomość tej argumentacji, stawia sądy w komfortowej sytuacji, wiedzą one bowiem, że jest ona zupełnie nietrafiona. Jedno jest pewne, frankowicze stoją obecnie w zdecydowanej większości na wygranej pozycji.
Jeśli chodzi o frankowiczów, to w zasadzie stroną wnoszącą apelacje są jedynie banki. Wprawdzie mają one świadomość, że orzeczenie pierwszej instancji nie zostanie zmienione, to odwołując się od wydanego wyroku banki zyskują czas, dlatego że opóźniają uzyskanie prawomocnego orzeczenia, co nie jest korzystne dla frankowiczów. Można mieć jednak nadzieję, że banki na pewnym etapie przestaną składać apelacje.
Bezsilność banków czy zmiana strategii?
Banki jeszcze do dzisiaj stawiają wyraźny opór w sprawach frankowych. Chwytają się każdej, nawet absurdalnej, argumentacji, by przedłużyć trwający proces. Mimo tego, że banki zdają sobie sprawę z tego, że ich starania nie przełożą się na wynik przewodu sądowego, chcą w ten sposób zniechęcić kolejnych frankowiczów do składania pozwów.
Doświadczenie sądów pierwszej instancji jest na tyle duże, a sprawy dotychczas zakończone w większości skutkują nieważnością umów kredytowych, zgodnie z kształtującą się linią orzeczniczą Sądu Najwyższego. W efekcie składane przez banki apelacje odbijają się od ściany i wyroki sądów pierwszej instancji są utrzymywane w mocy przez sądy drugoinstancyjne. Mocno ugruntowane orzecznictwo, chwiejąca się u podstaw argumentacja banków, brak jakichkolwiek podstaw do wytykania sądom błędów skutecznie powinny zniechęcać banki do składania apelacji.
Obłożenie sądów sprawami frankowymi jest wyjątkowo duże, a zaangażowanie banków na tyle intensywne, że mogą one także nie nadążać ze składaniem kolejnych apelacji od niekorzystnych wyroków. Zauważmy, że w tej chwili rozstrzygane są losy kilkudziesięciu tysięcy spraw kredytów frankowych. Co więcej, sądy coraz lepiej radzą sobie z rozstrzyganiem tych spraw, ze względu na olbrzymią już ilość wydanych orzeczeń i zebrane w tej materii olbrzymie doświadczenie. Miesięcznie bank może przegrywać nawet kilkadziesiąt spraw, może bankom zabraknąć sił, by odwoływać się od kolejnych wyroków.
Z powyższych względów można oczekiwać, że w jakiejś perspektywie czasu banki będą wnosić mniejszą ilość apelacji. Dla frankowiczów ten trend jest zdecydowanie pozytywny, ponieważ oznacza coraz szybsze wydawanie prawomocnych wyroków, co pozwala pozbyć się kredytu udzielonego we frankach w znacznie krótszym czasie.
Jaką argumentację najczęściej stosują banki?
Warto też przyjrzeć się samej argumentacji, którą banki stosują w sprawach frankowych. Jedną z podstawowych jest ta odnosząca się do tego, że kredytobiorca zdawał sobie sprawę z tego co robi i otrzymał informację związaną z ryzykiem kursowym, a jednak zdecydował się na taki kredyt. Jak się okazuje, taki argument mocno rozmija się z prawdą. Nawet te osoby, które nie zaciągały frankowych kredytów nie raz spotkały się z informacją, jakoby kredyt we frankach był całkowicie bezpieczny, a kurs tej waluty niezwykle stabilny. Co więcej, banki nie zadawały sobie trudy, by wspomnieć o tym, że jeśli kurs franka wzrośnie, to znacznie wzrośnie kredyt. I to nie tylko część odsetkowa, ale także kapitałowa. Znajomość tej argumentacji, stawia sądy w komfortowej sytuacji, wiedzą one bowiem, że jest ona zupełnie nietrafiona. Jedno jest pewne, frankowicze stoją obecnie w zdecydowanej większości na wygranej pozycji.
Data publikacji: 10 sierpnia 2022